Podsumowanie tygodnia 25-29.11.2024
On 2024-12-01 by zlotylewonlineZawsze siadając do pisania staram się wcześniej przygotować odpowiednią ilość materiału, żeby ładnie wszystko opisać. Do tej pory udało mi się tylko raz tak przygotować wpis. 99% wszystkich moich wpisów to jest jedna wielka przygoda słowna. Dlatego często pewnie nie wiadomo do czego w ogóle zmierzam. No niestety z polskiego nigdy nie byłem i nie będę dobry. Mam swój świat jak każdy autor. Czytając sam siebie zaczynam natomiast rozumieć stwierdzenie —> Co autor miał na myśli…. Sam bardzo często potrzebuję trochę czasu, żeby dotrzeć do brzegu ze swoimi myślami. Te muszę kończyć jak najszybciej bo następne chcą dostać swoje 5 minut sławy na tym pustym białym ekranie. Pisanie ma mi jednak pomagać zrozumieć to co się ze mną dzieje w całym tym procesie stawania się spekulantem regularnie zarabiającym. Jest to mój dziennik. Wszystkich moich zagrań i przemyśleń. W wielu sytuacjach jest to miejsce, w którym rozumiem samego siebie. Dzieje się tak z reguły w momencie gdy robię coś głupiego. Dojrzewam do tego, opisuję i szukam lekarstwa. W ciągu ostatnich dwóch tygodni pokonałem ostatnią znaną mi barierę. Nie twierdzę, że już się ona nie pojawi. Na pewno wróci. Natomiast wiem jak sobie z nią poradzić i jak przejść dalej. Teraz pozostaje mi brnąć w nieznane i działać dalej. Ten tydzień był wyjątkowy. Tak wiem powtarzam to za każdym razem gdy powstaje podsumowanie danego tygodnia. Jak by się nad tym głębiej zastanowić, to ma to sens. Progres jest wtedy, gdy idziemy dalej.
Po raz ostatni otworzyłem pozycję na telefonie. Tak powinien nazywać się wstęp do tego wpisu. W poniedziałek wydarzyło się coś prze-najgorszego. Początek całkiem udany. Pierwsze godziny sesji a ja w zysku na ponad 100 punktów. Super. Zabrałem zysk i odszedłem od komputera. To miał być koniec mojej spekulacji w tym dniu. Na telefonie śledzę cały czas to co dzieje się na złocie. Trochę z przyzwyczajenia a trochę z ciekawości co tam się zaraz wydarzy. Taka postawa doprowadziła mnie do chwili, gdy uznałem że otworzenie pozycji to całkiem dobry pomysł. W tym momencie akurat pracowałem przy aucie. Byłem zajęty, oderwany od wykresów. Zerknąłem sobie na nie i stwierdziłem, że czas na długą pozycję. Cena zaczynała uciekać mi z wykresu. Tym razem przeciwko mnie. Stwierdziłem, że mogę otworzyć kolejną pozycję i następną. W pewnym momencie otwarta strata na rachunku tego samego dnia wynosiła ponad 500$. I to była ta chwile, gdy patrzą na wykres nawet nie widziałem opcji, żeby z tego wejść. Zacząłem skubać rynek w drugą stronę. Ściągając niewielkie zyski. Robiłem to po to, żeby zmniejszyć stratę, która cały czas rosła. Postanowiłem wszystko zostawić na noc. Oczywiście nie przespałem tej nocki. Siedziałem i skubałem dalej rynek. Strata na otwartych pozycjach wynosiła już około 800$. Przyszedł kolejny dzień i strata wynosiła już 1000$. Kolejna noc i znowu to samo. Zmęczony, zrezygnowany z takim obciążeniem w głowie, że nie sposób sobie tego wyobrazić czy opisać. Myśli nie przepływały swobodnie. Nie umiałem zebrać żadnego sensownego argumentu potwierdzającego to, że cena wzrośnie. Żyłem nadzieją. Karmiła mnie ona za każdym razem gdy cena nieznacznie podskoczyła. Gdzieś na h1, było widać jak cena zbiera się coraz wyżej. Szansa na wzrosty stawała się coraz bardziej realna. Nie wiem czy widziałem ją tam dlatego, że potrzebowałem wzrostów czy karmiłem się po prostu nadzieją. Ta skutecznie zakrzywiała moją wizję postrzegania i gapienia się na cenę. Doprowadziłem sam siebie do chwili gdzie było mi wszystko jedno. Marzyłem o tym, żeby zamknąć te pozycje. Chciałem po prostu już z tego wyjść. Zapomnieć o tym. Wpłacić nowy depozyt i znowu zacząć wszystko od początku. Gdy strata spadła do -300$. Stwierdziłem, że zamknięcie tych pozycji w tym miejscu to jeszcze nie najgorszy pomysł. Z -1000 wrócić do -300. To w dalszym ciągu świetna sprawa. To co jednak mnie poirytowało w samym sobie to ignorancja względem strat. Potrafiłem wytrzymać stratę na poziomie -1000$ a teraz chcę uciekać jak tylko zmniejszyła się ona znacząco. Stwierdziłem tym samym, że skoro jest mi wszystko jedno zostawiam te pozycje otwarte i niech się dzieje co chce. Wytrzymałem ruch w jedną stronę wytrzymam w drugą. I cena zaczęła sobie zawracać. W pewnym momencie moja strata na otwartych pozycjach wynosiła -24$. Idąc za tym co napisałem wcześniej zostawiłem wszystko otwarte. Po godzinie strata znowu wynosiła -400-500$. Skupiłem myśli na czymś innym znacznie przyjemniejszym. Gdy skończyłem wyciągnąłem telefon i zobaczyłem zysk w postaci 42$…..
Wtedy zamknąłem wszystkie swoje pozycje. Zrobiłem to bo miałem już tego dość. Widok zysku sprawił, że w momencie odetchnąłem z ulgą. Jedyne o czym wtedy myślałem to, żeby się po prostu wyspać. Obiecałem sobie, że do końca tygodnia nie otworzę już ani jednej pozycji. To się udało. Pierwszego dnia przerwy, nie ciągnęło mnie do wykresów. Czułem zrezygnowanie i sporą pretensjonalność do samego siebie. Przez jeden durny pomysł na otworzenie pozycji na telefonie, o mały włos nie doprowadziłem do uwalenia całego rachunku. Mogłem zaprzepaścić cała miesięczną krwawicę. Cały wysiłek wkład spuścił bym na drzewo przez “zabawy” giełdą na telefonie. KONIEC i BASTA. Na telefonie co najwyżej mogę zamykać pozycje, które ciągną. Nie otwieram pozycji na urządzeniach mobilnych choćby nie wiem co.
Zatem samo podsumowanie tego tygodnia nie jest jakieś spektakularne, czy owocne w wynikach. Poszło mi bardzo kiepsko. Wynik jakiś zrobiłem nie powiem. Droga jednak jaką przeszedłem przez ZGRIDOWANE pozycje. Trzymane dwa dni. Mocno sam siebie za to nie na widzę. Huśtawka nastrojów i emocji w ciągu tych kilku dni na pewno skróciła moje życie o jakiś czas. Siwych włosów nie zliczę.
Cały tydzień to raptem 13 pozycji:
Nie mam nawet za bardzo czego tutaj opisywać. bo trzymałem pozycje przez kilka dni cały rachunek, jego linia wyglądała następująco w całym tym okresie:
Na szczęście mamy nowy tydzień, nowy miesiąc. Za namową swojej jedynej czytelniczki :D, wprowadzę też miesięczne podsumowanie z opisem najlepszych zagrań i większych statystyk. Nie ukrywam, że chciałem przestać prowadzić tego bloga.
Jednak proces się jeszcze nie skończył. Nie stałem się jeszcze CPT. Zatem zakasuje rękawy i wracam jutro z samego rana.
Calendar
M | T | W | T | F | S | S |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
Leave a Reply