Trochę o tym co mnie spowalnia.
On 2024-11-15 by zlotylewonlinePrzeanalizowałem wszystko to co mnie spowalnia na chwilę obecną w mojej drodze do CPT. Ponieważ ta strona ma być moim dziennikiem muszę ten wpis tutaj zamieścić. Na początku swojej podróży byłem tym, który uczył się czytać wykresy. Szukałem w nich tego złotego środka, dającego przewagę i gwarancję sukcesu. I tak uwalałem konto za kontem bo nie rozumiałem tego, że wykres jest tylko punktem zapalnym w całym procesie. Opisywałem to wielokrotnie jak wykres i jego graficzne dodatki w postaci średnich innych bajerów stają się pułapką. Kolejnym etapem na tej drodze było uświadomienie sobie, że tylko i wyłącznie cena ma znaczenie. To jak się porusza jak reaguje, jak jest wyciągana pod koniec. Jak nowy kapitał na nowej sesji zachowuje się względem poprzedniej sesji. Tu pokonała mnie jedna rzecz. Mianowicie klapki na oczach. Chciałem na małych szybkich interwałach, szukać dużych ruchów. Ignorując totalnie wyższe interwały. I nie chodzi mi o szukanie punktów z przeszłości gdzie cena może zareagować. Biorę pod uwagę maksymalnie poprzednią sesję. Mam ją na wykresie tylko dlatego, żeby nie zapominać o ogólnym sentymencie rynku. Skupiam się jednak na tym jak zachowuje się cena tu i teraz. Nie na tym gdzie się odbije czy gdzie doleci. I to jest duży progres. Z dosyć dużym prawdopodobieństwem jestem w stanie przewidzieć ruchy ceny co udało mi się w tym tygodniu 3 razy na 4 sesje. Nie uważam się teraz za guru tradingu, który przewiduje ruchy ceny. Oj nie. Jest to po prostu przypadek. Zmierzam jednak do tego, że jestem znowu w pułapce. Do tej pory opisywałem cały czas wykres jego ruchy to jak zmieniała się moja percepcja patrzenia na niego. Od kilku dni widzę w sobie pewien problem związany z tym jak oceniam pozycje i jak podchodzę do zarządzania ryzykiem. Wszystko to mam wrażenie dzieje się za sprawą tego, że skubię rynek po 2% codziennie. Nabieram pewności siebie. Staję się nieomylny, rozluźniony. Skupienie jest na zupełnie innym gorszym poziomie. Doszło nawet do sytuacji, kiedy przekonania wzięły górę nad czytaniem ceny. Zamiast rozgrywać ruchy do góry ceny, zacząłem skupiać się na tym, że to zaraz zawróci i to z dużym impetem. Po raz kolejny dopuściłem do sytuacji, kiedy rachunek został obciążony stratą nie zaksięgowaną w wysokości około 100$. I teraz najlepsze. Zrobiłem to po to, żeby wyjść z tej pozycji w okolicach zysku na poziomie 20-30$. Rynek oczywiście poleciał drastycznie i przeogromnie. Do zgarnięcia było lekką ręką 200-300 punktów. Jednak tego typu zagrania doprowadzają do tego, że niszczę to co zbudowałem do tej pory. I tak z ciekawości sprawdziłem sobie to konto od jego początku. Bo jest tutaj całe mnóstwo danych do ciekawej analizy. Oj to będzie chyba długi wpis…
Ilość rzeczy nad jakimi muszę się pochylić jest spora. Żeby pójść dalej niestety trzeba zrobić krok w tył. Po to, żeby wyciągnąć wnioski. Robię ten wpis dlatego, ponieważ zawsze w tym samym miejscu przytrafiało mi się to samo. Tak daleko jeszcze nie zaszedłem. Po kolei.
Jak wygląda to konto na którym jestem teraz od początku września. Bo trzeba nadmienić, że wróciłem we wrześniu po tym jak uwaliłem konto. Do tego też zaraz wrócę.
Konto sukcesywnie wspina się do góry. Bardziej lub mniej. Zmierza we właściwym kierunku. I nagle następuje coś dziwnego. Spadek poniżej depozytu i wracam znowu na właściwy tor.
To samo konto od początku istnienia wygląda tak:
I podobnie …. efekt mojej walki widać jak na dłoni. zyski rosną sobie do pewnego momentu i potem nagle następuje coś dziwnego. I spadam do 0%.
Inne konta na przestrzeni tych lat:
Już też to chyba kiedyś zamieściłem ten wykres na tej stronie. Konta notują w większości przypadków zyski. Do pewnego momentu. Potem dzieje się coś dziwnego. I kończę w tym samym miejscu. Złoty lew czyli ten ostatni ślad na wykresie będzie tym wyjątkowym wykresem moich poczynań. Nigdy wcześniej do tej pory nie szukałem tak wnikliwie i dokładnie problemów jakie mam w sobie. Pułapek, które sprawiają, że po prostu mi nie idzie tak jak bym sobie tego życzył. Najwybitniejszy specjalista rynku Tom Hougaard uświadomił mi, że przemawia prze zemnie strach. On paraliżuje moje pomysły, on zabiera zyski gdy tylko się pojawią, on każe mi trzymać stratę bo może cena zawróci. Jednak żaden guru nie wejdzie głębiej w osobowość tradera. Tak jak potrzebna jest praca z wykresami. Tak potrzebna jest praca z nami samymi. I to jest mój krok kolejny pewnie, który napiszę, że jest przełomowy. Bo zrozumiałem gdzie lezą problemy mojego braku postępów. Jeżeli mamy do czynienia z jednym problemem z reguły receptą jest prosta procedura. Co w momencie gdy problemy się nawarstwiają i jeden wynika z drugiego?
Pierwszą kwestią z jaką się zderzam to właśnie ten moment gdy przekonania o tym co się wydarzy biorą łeb nad tym co robi cena. Gdy skupiam się na tym co za chwilę się wydarzy, zamiast rozgrywać to co się dzieje teraz. Może brzmi to banalnie. W momencie gdy się to opisuje. Wyobraźcie sobie sytuację, że otwieracie pozycję na rynku. Nie widać co się wydarzy. Kładziecie na stole pewną ilość pieniędzy. Robicie to bo zakładacie pewien scenariusz. Cena pokazuje to co dzieje się teraz. Wy jednak w głębi wierzycie, że to tylko ściema. Że ta pozycja nie wypali, bo rynek zaraz zawróci. I nagle zmienia się sposób postrzegania swojej pozycji. Bo prawda jest taka, że swoim przekonaniom zaufacie bardziej niż temu co jest na wykresie. Jeżeli coś cały czas rośnie. To w końcu musi spaść. Takie jest przekonanie Kowalskiego. Jeżeli jest drogo trzeba sprzedać. Mniej więcej w ten sposób. Tylko garstka ludzi potrafi zmusić się do tego, żeby na szczytach kupować dalej o ile są do tego przesłanki.
Teraz skomplikujemy jeszcze bardziej sytuację. Bo jeżeli do tego co napisałem wyżej dodać fakt, że mamy za sobą sesję kilku lub kilkunastu sesji gdzie kończymy na zielono. To znaczy, że mamy rację. Bo do tej pory zarabialiśmy i można zaufać naszym przekonaniom. Zaczynamy w takim razie obstawać przy swoim i wierzyć, że rynek zmieni kierunek bo nie można wiecznie podążać w jednym kierunku.
Zerkamy jeszcze na statystyki, miesięczne. Tam widać, że w tym miesiącu mamy już 60 kilka procent zysku. Więc no jesteśmy na fali. Efekt BOGA tryb: on. Jeszcze gorsza rzecz dzieje się w momencie gdy raz czy dwa razy uda nam się trafić w taką sytuację, że rynek rzeczywiście zmienia kierunek. Potem to już jest prosta droga do zerowania konta. Zysk na zbudowanych przekonaniach, doprowadza nas do takiego momentu, gdzie stajemy się nieomylni bez względu na konsekwencje. Nawet jeżeli nie mamy racji, to będziemy trzymać się tego ciągłego dodawania do stratnych pozycji tak długo aż braknie nam środków. Podstawą takiego działania będzie to, że do tej pory nam się udawało. To, że nie można zamknąć teraz straty bo zburzy to statystyki. To z kolei doprowadzi do tego, że stracę środki. Przecież ta cena zawróci robiła to tyle razy, że i teraz się uda. No niestety. Ten jeden raz cena nie zawraca. Ona po prostu rozjedzie ten rachunek jak i miliony innych rachunków.
Wystarczy sobie odpowiedzieć na jedno proste pytanie. Czy warto stawiać pieniądze na to co pokazuje cena, że chce zrobić. Czy warto postawić w ciemno pieniądze na to co nam się wydaje, że zrobi cena? Skoro rządzi nami strach, obawa, to czemu nie bazować na tym co pokazuje cena. Wejście w pozycję na podstawie tego co robi cena daje pierwszą oczywistą przewagę. Jest nią miejsce na wykresie, gdzie przyznajemy się do porażki i możemy uciec ze stratnej pozycji. W przypadku obstawiania w ciemno gdzie ta cena zawróci zamknięcie pozycji czyli przyznanie się do błędu jest tym trudniejsze im większy jest minus na rachunku.
Mam za sobą prawie 1000 transakcji na złocie. Jak na to patrzę to dosłownie mam ciarki…
Widać ciekawą rzecz na tym wykresie. Na pozycjach długich coś tam zarobiłem. Natomiast na pozycjach typu Short. Nagminnie tracę pieniądze. Co ciekawe…
skuteczność jest na poziomie 53% zyskownych do 47% stratnych pozycji. Czyli częściej miałem racje. Dlaczego więc straciłem?
Idąc dalej:
pozycji długich było 401 i zysk punktowy wynosił 42 498 punktów. Co daje łącznie 1286$
Pozycje krótkie to 511 pozycji i zysk punktowy to -44 752 punkty. Finansowa strata to -2640$
Więc jak to się stało?
Odpowiedzią na to jest poniższy graf, przedstawiający podsumowanie każdego dnia:
Widać na nim, że nie ważne ile razy mam rację. Ile razy mam zysk minimalny z każdego dnia, pojawia się duża strata, która niszczy mój rachunek. To właśnie wtedy staję się niewolnikiem swoich racji, przekonań, i obaw. Wtedy dochodzi do zderzenia tych sił. Nie umiem przyznać się do porażki. Nie chcę zamykać straty bo cena zawróci. Nie chcę tego robić w obawie o duży krok do tyłu.
zauważyłem też kolejną ciekawą przypadłość. W momencie małego zlecenia, dajmy na to 0,03 jestem w stanie rozgrywać rynek na 100-200 punktów. Takie rozegranie powiedzmy daje 30$. Zwiększając stawkę za każdy punkt do 0.2 czyli 2$ za punkt. Zamykam pozycje w zysku na poziomie 30$ …. Tylko, że to jest raptem 15 punktów… Gdzie pozostałe 100-200 punktów, które były do zgarnięcia. To gapienie się na cyfry, to przeliczanie pieniędzy w głowie. Zaburza całą przyjemność rozgrywania rynku.
To wszystko co tu opisałem jest niczym fala kulminacyjna. Takie tsunami tego z czym się borykam. Problemy, które opisuję nie mają nic wspólnego z rynkiem. Nie ma tutaj niczego co tyczy się patrzenia na cenę. Moje podstawowe mechanizmy obronne, stają się mechanizmem niszczącym, to nad czym tak ciężko pracuję. Świadomość błędów to jedno. Naprawa ich to już inna bajka. Na chwilę obecną wprowadzam taki mechanizm obronny.
Pozycje będę otwierał tak jak do tej pory. Wejścia w pozycje są dobre o ile wynikają z ruchów ceny. To jest dla mnie najważniejsza kwestia. Czytam co robi cena. Oceniam to względem innych interwałów. I szacuję szanse powodzenia danego ruchu w jedną lub drugą stronę.
Wyrzucam z wykresów wszystkie miejsca, na których widać to ile zarobiłem lub straciłem. Zerkam tam na koniec dnia i nara. Rozgrywam rysunek. Obraz rynku jest tym co mnie interesuje. Zysk lub strata są podsumowaniem mojej oceny i analizy tego co się tam dzieje.
Nie mam fizycznego Sl-a godzę się tym samym z tym, że moje straty mogą być większe niż 2% konta. Tym samym jednak, większą presję na to, żeby ciągnąc ruchy do samego końca. Skubanie rynku, jakie teraz ma miejsce jest pewnym wyrazem tchórzostwa. Widzę to po sobie jak uciekam z tych pozycji. Tylko po to, żeby nie zepsuć i nie stracić. Strata jest normalnym elementem tego procesu. 50% skuteczności to też dobry wynik.
Scenariusz. Jeżeli już się utworzył na podstawie ceny. To się go trzymam. Do końca. Nie ulegam temu co mi się wydaje, tylko rozgrywam to co robi cena od początku do końca.
Z większą dyscypliną muszę podchodzić do prowadzenia swojego dziennika. To jest źródło, na podstawie którego jestem w stanie wyciągnąć wnioski z tego co w danej chwili się działo.
Może i nie są to jakieś wielkiej wagi problemy. Może i ten wpis nie ma większego sensu. Ja osobiście wiem, że te elementy mnie mocno hamują. Widzę i czuję jak od środka zżera mnie to przekonanie o nieomylności. Już widzę jak zimne poty oblewają mnie gdy osiągam coraz niższy punktowy wynik. Już zaczynam kasować coraz mniejsze zyski. Jestem pewien, że w obliczu straty ta będzie dużo większa niż tygodniowe zyski. Dlatego tak ważne już na tym etapie było dla mnie opisanie tego. Potrzebuję kilku sesji, które rozegram w sposób koncertowy od A do Z. Takiego spektakularnego dwucyfrowego wyniku. Pokazującego, że tak to był zdecydowanie dobry pomysł i tak trzeba robić. Muszę przekonać swój durny łeb do tego, że ta strefa komfortu warta jest tego, by ją przesunąć dalej.
Calendar
M | T | W | T | F | S | S |
---|---|---|---|---|---|---|
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | ||
6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 |
13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 |
20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
Leave a Reply